sobota, 5 grudnia 2009

Budynek II LO w Bytomiu czyli miedzywojenna Mittelschule


Budowa gmachu rozpoczęła się w październiku 1927 roku, zaś obiekt oddano do użytku w 1929 roku. Niestety nie wiem, kto obiekt projektował...


poniedziałek, 2 listopada 2009

"Drapacz chmur"

Dziś trochę z lenistwa, a trochę z próżności, pozwolę sobie wrzucić artykuł, który powstał przy moim udziale. Hmm... choć udział to może za duże słowo :)


Śląski wieżowiec
20 września 2009

Przemysław Semczuk

We wrześniu 1929 roku architekci rozpoczęli projektowanie pierwszego w Polsce drapacza chmur. Jego budowa była ratunkiem dla śląskich hut.

Krach na nowojorskiej giełdzie z 1929 roku szybko dotarł do Polski. Jako pierwsze odczuły go śląskie huty, które rozpaczliwie poszukiwały zbytu na swoją stal. Ratunkiem okazała się budowa pierwszego polskiego domu wieżowego (wieżowca). Jego szkielet miał pochłonąć blisko tysiąc ton stali. Dzięki temu Górnośląskie Zjednoczenie Hut Królewska i Laura SA
uniknęło bankructwa.
Drapacz chmur, bo tak nazywano go od pierwszej chwili, był także ważnym elementem propagandowym. Było go widać z Niemiec, które zaczynały się kilka kilometrów na zachód za Katowicami. A tam nie budowano domów wieżowych, bo były zbyt drogie.

Pierwsze prace u zbiegu ulic Wandy
i Zielonej (dzisiaj Żwirki i Wigury oraz
Curie-Skłodowskiej) rozpoczęto w maju 1930 roku. Fundamenty i piwnice były gotowe jeszcze przed zimą. Wiosną ruszył montaż konstrukcji szkieletu. Powstała w rekordowym tempie, zaledwie w trzy miesiące. Co ciekawe, każdego dnia budowniczym towarzyszyła kamera filmowa. 9 lipca 1931 roku w katowickim kinie Rialto odbyła się premiera filmu propagandowego „Budownictwo żelazno-szkieletowe, jego zasady i zastosowanie”. Został nakręcony na zlecenie spółki hutniczej. Na pokazie był obecny wojewoda śląski Michał Grażyński, architekci Tadeusz Łopatowski i Mieczysław Kozłowski oraz główny konstruktor szkieletu Stefan Bryła.
Jednak do końca budowy było jeszcze daleko. Drapacz chmur był inwestycją finansowaną z kasy sejmu śląskiego. Kłopoty finansowe opóźniały oddanie budynku jeszcze przez trzy lata.
Katowicki wieżowiec tworzyły właściwie dwa połączone budynki. W niższym, sześciopiętrowym, znajdowały się biura Śląskiej Izby Skarbowej. Drugi, 14-piętrowy, miał 60 metrów wysokości i był zapleczem mieszkalnym dla pracowników urzędu. Mieszkania miały łazienki, centralne ogrzewanie i ciepłą wodę. Część z nich stanowiły małe, jedno- lub dwupokojowe kawalerki. Ale były też duże apartamenty dla prezesa izby i księgowych. Największy, 140-metrowy, miał dodatkowy pokoik dla służby. Budynki połączono przejściem na wysokości czwartego piętra. Dzięki temu urzędnicy idący do pracy nie musieli
wychodzić na zewnątrz.
Wejścia strzegł portier, a porządku pilnował gospodarz domu. Funkcjonowała centrala telefoniczna, która łączyła rozmowy z miasta. W suterenie znajdowała się pralnia i elektryczna suszarnia. Drapacz miał też dwa piętra podziemne. Mieściły się w nich urządzenia techniczne, kotłownia, hydrofornia i ogromny transformator. Zaprojektowano je tak, by nie łączyły się z podziemną częścią Izby Skarbowej, bo tam ukryto ogromny skarbiec. Jego istnienie było owiane tajemnicą, by zabezpieczyć go przed wizytami kasiarzy grasujących w międzywojennej Polsce.
W wieżowcu zamontowano trzy windy austriackiej firmy Schlieren: osobową, towarową i ekspresową, która zatrzymywała się dopiero od szóstego piętra. Palacz i windziarz dostali mieszkania służbowe na ostatnim piętrze. W ten sposób projektanci chcieli ich zmusić do solidnej pracy. Windziarz dbał o dźwigi, bo inaczej musiałby chodzić schodami na samą górę. Palacz pilnował pieca, bo gdy ten wygasał, to jemu pierwszemu brakowało ciepłej wody.

Tylko przez 10 miesięcy drapacz chmur był najwyższym budynkiem w Polsce. Stracił tytuł, gdy ukończono budowę warszawskiego Prudentialu (biurowca towarzystwa ubezpieczeń Prudential – Przezorność), wyższego zaledwie o sześć metrów. – Mimo to na Śląsku był symbolem nowoczesności, wizytówką miasta – wyjaśnia Łukasz Brzenczek z katowickiego stowarzyszenia Moje Miasto. – Dzisiaj wszyscy kojarzą Katowice ze Spodkiem. Przed wojną to modernistyczna bryła drapacza była na widokówkach. Dzięki niemu mówiono, że to najbardziej amerykańskie miasto w Polsce.
1 września 1939 roku na tarasie widokowym wieżowca harcerze uruchomili punkt obserwacyjny obrony przeciwlotniczej. Już po kilku godzinach wypatrzyli pierwsze bombowce lecące w kierunku lotniska w Muchowcu. Po paru dniach budynek przejęli Niemcy. Opuścili go pod koniec wojny, wywożąc wszystkie meble. Nie wyrządzili jednak żadnych zniszczeń. – W 1945 roku miałem trzy lata – opowiada Bohdan Knichowiecki, jeden z najstarszych mieszkańców budynku. – Zamieszkaliśmy w tym samym mieszkaniu, które mój ojciec dostał jako kurator szkolny w 1937 roku. Zawsze przychodzili do mnie koledzy, bo z tarasu widokowego mogliśmy oglądać całe miasto.
W powojennych Katowicach wieżowiec nadal był najokazalszym budynkiem. Mieszkania ponownie przydzielono najważniejszym urzędnikom. W jednym z pomieszczeń na poddaszu odkryto skarb: magazyn części zapasowych do wind Schlierena. Było ich tyle, że wystarczyłyby do zbudowania dwóch nowych dźwigów. Zostały natychmiast zabrane, a dzięki nim powstało Przedsiębiorstwo Dźwigów Osobowych w Katowicach. Kilka lat później, gdy windy w drapaczu chmur zaczęły szwankować, oryginalnych części już nie było. Najpierw zlikwidowano więc windę ekspresową, a części z niej posłużyły do ratowania dwóch pozostałych. W końcu i te wymieniono na polskie.
I tak z roku na rok budynek pozbawiony remontów i napraw niszczał w oczach. – Mimo wszystko był to najlepszy adres w mieście – opowiada Kazimierz Kutz, który przez kilka lat zajmował mieszkanie numer 13. – Samo centrum, wszędzie blisko. I do tego trochę przedwojennego luksusu.
Trzynastka była służbowym mieszkaniem Teatru Śląskiego. Mieszkali tu Gustaw Holoubek, Wojciech Standełło, Bernard Krawczyk oraz pisarze Kalman Segal i Bolesław Lubosz. – Ale była też poważna wada tej okolicy. Wszystkie domy wokół były opalane węglem. Gdy w niedzielę przychodziła pora gotowania obiadu, to trzeba było szybko zamykać okna. Szczególnie latem brakowało powietrza. – Jako dziennikarz mogłem dostać mieszkanie w nowych blokach. Ale wolałem zostać tu – dodaje Knichowiecki.

– Budynek jest zabytkiem – wyjaśnia Urszula Knapik, zarządca nieruchomości, która kieruje nim od 2001 roku. – Gdy się nim zajęłam, to nie było wiadomo, co robić najpierw. Wszystko wymagało remontu. Rozdzielnia elektryczna była z 1934 roku. Zostawiliśmy kilka fragmentów, bo to prawdziwy zabytek techniki. Wymieniono też rury i całą instalację kanalizacyjną. Ale na każdy nawet najmniejszy remont potrzebna jest zgoda konserwatora zabytków. I dokumentacja, która kosztuje najwięcej. Teraz musimy zająć się kominami. Potrzebne jest 260 tysięcy. Część zapłaci gmina i urząd skarbowy, bo są właścicielami części budynku. Ale na resztę muszą się złożyć członkowie wspólnoty mieszkaniowej.
Knapik pisała już wnioski o dofinansowanie z funduszu ochrony zabytków, ale nigdy nie otrzymała odpowiedzi. – Gdyby to był obiekt sakralny, szybko dostalibyśmy dotację – dodaje z żalem.
Dzisiaj tylko wprawne oko rozpozna w drapaczu chmur cenny zabytek modernizmu. Tytuł najwyższego budynku stracił już dawno. Gdyby nie tabliczka na brudnej szarej elewacji, nikt by nie pomyślał, że ten dom ma swoją historię i miano pierwszego wieżowca w Polsce.

newsweek.pl

czwartek, 8 października 2009

"Blok"


Ponownie Bytom, tym razem powojenny "blok". "Blok" czyli zwrot jednoznacznie określający (czyt. oceniający) w Polsce architekturę powijennego modernizmu, ale...
...skalą nawiązuje do istniejącej przedwojennej zabudowy,
..."idzie" po lekkim łuki, jak ulica, przy której został wybudowany,
...no prawie jak Gropiusowski wkład w Hansaviertel:

środa, 7 października 2009

Staatliches Realgymnasium czyli ekspresjonizm po bytomsku




Budynek na potrzeby przedwojennego bytomskiego Staatliches Realgymnasium zaprojektowali A. Stuez i M. Wolff. W 1929 roku został on oddany do użytku. Obecnie miesci się w nim I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Smolenia w Bytomiu.
Adres: Bytom, ul. Strzelców Bytomskich 9

wtorek, 6 października 2009

Trójgłowy smok. Wystawa



TRÓJGŁOWY SMOK 2009

Architektura Górnego Śląska (1922-1939)

07 października 2009 godzina 17:00

Galeria Sztuki w OSTRAWIE





sobota, 26 września 2009

Moderna Katowicka...



Stowarzyszenie Działań Nietypowych „Szatnia” i Śląskie Centrum Dziedzictwa Kulturowego zapraszają 17 października do udziału w grze miejskiej w przestrzeni katowickiej Moderny. Idea gry jest prosta: znajdź miejsce, rozwiąż zadanie, zwycięż. Warunek dodatkowy: dobra zabawa.

Na trasie gry znajdą się najważniejsze budynki katowickiego modernizmu, między innymi Drapacz Chmur, Urząd Wojewódzki i Muzeum Śląskie. Chcemy pomóc w promowaniu moderny – mówią organizatorzy – naszym głównym celem jest pokazanie, że Katowice posiadają ciekawą i wartościową architekturę.

Umiejętności które będą potrzebne żeby zagrać to: spostrzegawczość i dobry refleks. Każdy z uczestników otrzyma kartę gry, która będzie zarazem przewodnikiem po planszy. Zasady gry są następujące: na trasie zostało zaplanowanych 10 punktów na których, gracz musi uzyskać zaliczenie wykonując zadanie. Jakie? Tego dowiemy się już 17 października – mówi Tomasz Kiełkowski główny organizator akcji – nie będą to trudne wyzwania, wystarczy otwarty umysł i chęć do zabawy.

Na koniec wśród uczestników zostaną rozlosowane nagrody – zestawy książek ufundowane przez Śląskie Centrum Dziedzictwa Kulturowego oraz nagrody niespodzianki związane katowickim modernizmem.

Gra miejska „Moderna Katowicka” rozpocznie się 17 października o godzinie 11.00 pod fontanną na placu Andrzeja w Katowicach. Wydawanie kart do gry potrwa do godziny 12.00, zaś o 14.00 odbędzie się losowanie nagród. Więcej szczegółów znajduje się na stronie internetowej: www.katowickimodernizm.pl.

Organizatorzy przewidzieli również rozgrzewkę przed grą - zwiedzanie dzielnicy modernistycznej z przewodnikiem. Oprowadzać będzie Anna Syska z Śląskiego Centrum Dziedzictwa Kulturowego. Wystarczy pojawić się 10 października o godzinie 11.00,na placu Andrzeja w Katowicach.

Wstęp na obie imprezy wolny.

Zwiedzanie z przewodnikiem

10 października 2009

Start: 11.00 – Plac Andrzeja (pod fontanną)

www.katowickimodernizm.pl

Wstęp wolny

Gra miejska „Moderna Katowicka”

17 października 2009

Start: 11.00 – rozdanie kart do gry – Plac Andrzeja (pod fontanną)

Finał: 14.00 – losowanie nagród

Wstęp wolny

www.katowickimodernizm.pl

niedziela, 20 września 2009

Bytom. Muzeum Górnośląskie.

Gmach Muzeum Górnośląskiego (ówczesnego Oberschlesisches Landesmuseum) wzniesiono w latach 1929-1930 według projektu A. Stütza i H. Hatlera. Z powodu kryzysu gospodarczego plany musiały jednak zostać zredukowane i ostatecznie inwestycję zrealizowano tylko w połowie. Oficjalne otwarcie nastąpiło 24 października 1932 roku.
Adres: Pl. Jana III Sobieskiego 2, Bytom

piątek, 11 września 2009

Expo 58

Budynek restauracji był częścią czechosłowackiego pawilonu na Wystawie Światowej w Brukseli w 1958 roku. Warto dodać, że otrzymał tam złoty medal.. Po zakończeniu Expo 58 budynek został rozebrany i przeniesiony do Pragi. Oryginalne wnętrze zostało zniszczone przez pożar w 1991 roku. Obecnie budynek jest siedzibą jednej z agencji reklamowych.
Architekci: František Cubr, Josef Hrubý, Zdeněk Pokorný
Adres: Letenske sady , Holešovice 1500, Praha 7

niedziela, 6 września 2009

Dom handlowy Baťa


Dom handlowy Bata z lat 1927-29. Konstrukcja ze zbrojonego betonu. Elewacja to prawdziwe cudo szklana ściana kurtynowa ze wstęgowymi oknami oraz nieprzezroczystymi poziomymi pasami między nimi podświetlonymi od środka, co w zamiarze architekta miało stanowić tło dla ciemnych liter haseł reklamowych. To co widać na powyższej focie, to już efekt rekonstrukcji z 1991 roku.
Architekt: Ludvík Kysela, Jindřich Svoboda
Adres
: Václavské náměstí 6, Nové Město 774, Praha 1


Poniżej wrzucam jeszcze parę historycznych fotek z archiwum redakcji portalu archiweb.cz

środa, 26 sierpnia 2009

Mmm... Erhartova Cukrárna.

W pewnym sensie typowy przykład praskiej funkcjonalistycznej kamienicy z lat 1930-tych. Na parterze i pierwszym piętrze usługi/handel, a wyżej wstęgowe okna apartamentów. Budynek pochodzi z 1937 roku i został zaprojektowany przez Evžen Rosenberg. To co zwraca uwagę to bardzo udana rekonstrukcja międzywojennego szyldu "Erhartova Cukrarna". Cukiernia działa do dziś i serwuje desery i inne delicje oparte na starych przepisach czeskich, niemieckich, włoskich, francuskich i austriackich, ale nie tym chciałem... Odtworzony został nie tylko szyld, ale iszklanobetonowa markiza, a przede wszystkim funkcjonalistyczne wnętrze cukierni. Za rekonstrukcje odpowiedzialny był Tomáš Hořava i studio Enigma. Wsparcia finansowego, bez którego rekonstrukcja nie byłaby możliwa, udzieliła Rada Dzielnicy Praha 7.
Dla zainteresowanych jeszcze adres: Praha 7 Holešovice, Milady Horákové 56.


poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Veletržní Palác






Gmach Pałacu Targowego zaprojektowali Josef Fuchs i Oldřich Tyla. Konkurs rozpisano w roku 1924, zaś 1929 roku budynek oddano do użytku. Zatem jest to rówieśnik katowickiego gmachu Sejmu Śląskiego...
Z ciekawostek Le Corbusier ponoć powiedział o nim "to interesujący budynek, ale jeszcze nie architektura". Tak, czy inaczej, biorąc pod uwagę lata, w których obiekt powstał, zwłaszcza jeśli zestawi sie to z tym, co wówczas powstawało w Polsce, robi wrażenie.
Obecnie w budynku mieści się Národní galerie v Praze, a konkretniej kolekcja sztuki XX i XXI wieku. Picasso, Braque, Degas, Cézanne, Rodin, Mucha, Klimt...

TU można poczytać o budynku nieco więcej...

sobota, 22 sierpnia 2009

Kubismus... Diamant.





Po raz kolejny zmiana miejsca. Tym razem Praha - ulica Spálená 82/4.
Praha była jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie tuż przed pierwszą wojną światową projektowano i budowano budynki kubistyczne, a w zasadzie inspirowane kubizmem. Na początek dom Diamant. Architekci Emil Králíček i Matěj Blecha. O pierwszym z panów jeszcze napiszę co nieco przy okazji innych praskich obiektów...
Budynek zaprojektowano, dla adwokata Adolfa Hoffmeistera, w miejscu zburzonego znacznie wcześniej klasztoru. Tuż przy budynku stoi pod kubistyczną arkadą barokowa figura św. Jana Nepomucena. Swego czasu wywoływało to spore kontrowersje, a przeciw takiemu mieszaniu stylów protestował praski historyk sztuki profesor Zdeněk Wirth.

niedziela, 9 sierpnia 2009

Miedzywojenne Katowice

A propos... fragment artykułu z międzywojennego Miesięcznika Literackiego


"Na Śląsku inaczej. Katowice wyglądają jak ciche miasto zbożnej mieszczańskiej pracy. Rekiny żerują w cnotliwych cottage'ach, prawie bluszczem porosłych, zdradzających się może tylko kolumną luksusowych aut, które czekają w sprężonym ordynku na wymarsz poborców nadwartości. Białe domy, cisza, czystość, tyle zieleni! - można by zapomnieć, że w tej kasie bije nieubłaganym zracjonalizowanym rytmem - nie serce, jeno mechanizm, tłoczący złoto. Gdyby nie pył węglowy, dobitne corpus delicti; gdyby nie tłumy, wypełniające o pewnych stałych godzinach te stateczne, godne ulice mieszczańskiej cnoty - można by zapomnieć, czym są Katowice".

"W centrum nie ma bezrobocia. W Katowicach nie widać nędzy. Nie widać górników. Kapitał umie trzymać w należytym dystansie od dostojnego spokoju centrum tłumy nowoczesnych przypisańców kopalni. Warsztat wtłoczony pod ziemię, ludzie i złoto ukryci przed niepowołanym okiem. Katowice mogą okazywać światu czyste ręce i schludne oblicze cnoty. "Elegancki świat" ma tu swoją promenadę. Dziwny jest ten spacer. Krótka i szeroka ulica - Dyrekcyjna, prowadząca od dworca na aleję Piłsudskiego, niby grobla dla wybranych, znaczonych klejnotem dolarowego szlachectwa. Ta grobla spręża się w jakiś most zwodzony, ujęty w złocone ramy kosztownych magazynów i wielkokawiarnianych jazzów, zalany jaskrawym światłem kinkietów, powolny setkom uprzywilejowanych, tratujących tę drogę nawet środkami jezdni, oporny dla fali pracy, omijającej - z dworca i na dworzec - szerokim łukiem bocznic promenadę.Śród nocy i chłodu widna roztańczona i rozbawiona ulica - grobla pęcznieje użyciem i beztroską.Każdej niedzieli - pochody, zjazdy i obchody - kity górników, orkiestry i sztandary, cylindry i mówki.

I każdej niedzieli - procesje, śpiewy, pielgrzymki. Trudno o bardziej niesamowite wrażenie: ostre, twarde i skupione twarze - kamieniste i ugorne u chłopów, wycieńczone i zrudziałe w mieście, giną śród sztywnego lasu żywych gromnic, wyzierających z czarnofioletowych i czarnosinych ram. Ciągną z placu Wolności na Mikołów, obok innego wyniesionego - w śródmieściu - kompleksu gmachów, gdzie czerwona cegła, liczne, małe, zakratowane okienka i mur wysoki".

sobota, 8 sierpnia 2009

Kattowitz - Die Sinfonie Der Kleine Großstadt





































































Podobno było takie powiedzenie:
Berlin - grosse Grossstadt, Breslau - grosse Kleinstadt, Kattowitz - kleine Grossstadt.
A zatem niech będzie jak u Walter Ruttmanna w jego filmie z 1927 roku...

Zdjęcia z Narodowego Archiwum Cyfrowego