sobota, 24 grudnia 2011

machines not dead!

Trzy lata temu wrzuciłem na blog parę rysunków Bronisława Linkego.
Dziś będzie nawiązanie do tego wpisu. Nie żebym jakoś celebrował trzecią rocznicę wpisu na blogu. Bez przesady! Czysty zbieg okoliczności, a może po prostu w święta mam więcej czasu...
Nie ważne. Szperając od linka do linka natrafiłem na ciekawą postać. Boris Artzybasheff, jak podaje Wikipedia urodził się w Charkowie, ale jako że walczył po rewolucji październikowej po stronie białych musiał wyemigrować. Trafił do USA, gdzie został ilustratorem. Pracował dla Life, Fortune czy Time Magazin. Fajnie, tylko dlaczego zacząłem od Linkego?
Ano z powodu tych kilku rysunków, które od razu skojarzyły mi się rysunkami z cyklu śląskiego polskiego ilustratora:




Artzybasheff podobnie jak Linke animizuje maszyny. Wyraz ich "twarzy" nie ma w sobie jednak nic z diaboliczności tych przedstawionych na akwarelach polskiego twórcy. Wnętrza hal produkcyjnych przypominają tu raczej gabinety technicystycznych osobliwości niż industrialną otchłań, w której ludzie nie tyle obsługują maszynerię, co wręcz jej służą. U Artzybasheffa ludzi zresztą nie ma, maszyneria żyje własnym życiem.


Ciekawe co znajdę za kolejne trzy lata?